Ratownik medyczny na pikniku, lub innej plenerowej imprezie, to bardzo fajna praca. Pojawia tuż przed rozpoczęciem eventu i spaceruje, albo siedzi. Zerka na wszystkich i wygląda na najbardziej wyluzowanego uczestnika zabawy. Choć się nie bawi wszyscy mu zazdroszczą, przecież nic nie robi a zarabia.
Ale czy na pewno tak jest?
Zabezpieczenie medyczne imprez to wymagające zadanie. Tu nie można iść na skróty. Torba z bandażami i wodą utlenioną nie wystarczy. Tak naprawdę może się zdarzyć wszystko, a Ty jesteś osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo uczestników. I co z tym zrobisz? Nic? Bardzo dobra odpowiedź! Ty nic nie nie musisz robić, bo na Twoim pikniku będzie profesjonalista.
Ratownik nie amator.
Potrzebujesz kogoś, kto swoją wiedzą i spokojem zapanuje nad każdą sytuacją. Zatamuje krwawienie, przemyje otarte kolano, a czasem po prostu osuszy łzy spływające po policzku nieuważnego urwisa. Nie masz czasu na robienie kursu? A zatem daj ogłoszenie, że praca czeka na ratownika medycznego.
Karetka do wynajęcia.
Dla wielu to może być zaskoczenie, ale komercjalizacja usług medycznych poszła tak daleko, że na swój piknik, lub inną imprezę o „podwyższonym ryzyku wystąpienia urazów” możesz zaprosić profesjonalny zespół ratowników razem ze specjalistycznym pojazdem. Jego obecność nie powinna nikogo dziwić. Świadczy jedynie o tym, że organizator podchodzi poważnie do bezpieczeństwa uczestników zabawy. Zwłaszcza jeśli miejsce akcji jest „Daleko od szosy”.
Portfolio urazów.
Ratownicy na piknikach i imprezach plenerowych, najczęściej interweniują w przypadkach dość błahych urazów, takich jak stłuczenia, zwichnięcia czy otarcia. Najważniejsze wtedy jest zdezynfekowanie rany, lub wyjaśnienie, że „do wesela się zagoi”. Są jednak poważniejsze przypadki. Podczas zabezpieczania imprez sportowych, tam gdzie ludzie biegają, skaczą lub na czymś jeżdżą, mogą się przytrafić złamania. Niezbędne będzie usztywnienie i transport do szpitala. Raz na jakiś czas, bardzo rzadko, prawie w ogóle ale jednak, ratownicy stają oko w oko z sytuacją zagrażającą życiu. Poważne zasłabnięcia czy utrata przytomności, np. w wyniku upadku, wymagają monitorowania funkcji życiowych. Być może potrzebny będzie sprzęt do reanimowania. Profesjonaliści mają ze sobą defibrylator i wiedzą jak go użyć. A jeśli zechcesz, nauczą tego wszystkich chętnych.
Ratownik nauczyciel.
Przeciętny obywatel wie tyle o pierwszej pomocy, ile zobaczył w ulubionym serialu o lekarzach. Zna nazwy wszystkich leków podawanych na szpitalnym oddziale ratunkowym, ale nie ma pojęcia jak pomóc komuś kto zasłabł albo skręcił kostkę – to trzeba zmienić. Tu także mogą wkroczyć do akcji ratownicy. Jeśli wcześniej to z nimi uzgodnisz, przygotują stanowisko do nauki podstawowych technik reanimacyjnych. Opowiedzą jak się zachować w przypadku różnych urazów. Być może przywiozą ze sobą fantoma do nauki sztucznego oddychania.
Gdzie oni są?
Dobrze się rozejrzyj, a napewno znajdziesz. Może strażacy ochotnicy z pobliskiej remizy, albo harcerze obozujący niedaleko, lub profesjonaliści z firmy świadczącej usługi medyczne. My polecamy to ostatnie rozwiązanie. Jest najbezpieczniejsze, a co ważne, za ich usługi otrzymasz fakturę i gwarancję dobrze wykonanej pracy. Nawet jeśli będzie polegała jedynie na spacerowaniu i uśmiechaniu się do uczestników imprezy.
Lepiej żeby nic nie robili.
Kto choć raz widział na własne oczy akcję ratowania życia, połączoną z masażem serca i sztucznym oddychaniem, ten już nigdy nie zarzuci ratownikom, że nudzą się w pracy. Bo tak naprawdę, jest to największe szczęście organizatora – paramedyk, który nic nie musi robić.